Mów, co lubisz i ucz się od zera języka obcego - co za praca! Zwłaszcza psychiczne i najczęściej emocjonalne. Tak właśnie się stało. W latach szkolnych, podobnie jak wielu innych, zacząłem uczyć się angielskiego. Był prymitywny, na poziomie znajomości alfabetu, zaimków osobowych, standardowych fraz, takich jak „Nazywam się Natasza” i „Mieszkam w Moskwie” lub skąpych wierszy, które mam oczy i widzę przede mną książkę i długopis, widzę sufit i podłoga, widzę okno i drzwi. Wiesz, minęło wiele lat, ale wciąż pamiętam wiersz. Najwyraźniej cotygodniowe wznowienie zadziałało. Co z tego
Wstydzę się, ale kiedy pierwszy raz wyjechałem za granicę, nie mogłem komunikować się z obcokrajowcami. Ogólnie Nie ma mowy No cóż, cześć, do widzenia i dziękuję. To było maksimum.
Pochłonęło mnie poczucie wstydu, ponieważ obok mnie jest siostra, która mówi doskonale po angielsku, mówi po niemiecku, hiszpańsku i portugalsku. Każda nasza rozmowa z nią kończyła się optymistycznym zwrotem „Ucz się angielskiego!” Nie chciałem Nie miałem na to ochoty.
W najgorszą pogodę lata 2010 roku wyjechałem do Włoch. Dwa tygodnie spaceru w najpiękniejszych miastach: Rzymie, Mediolanie, Florencji, Neapolu. W drodze z jednego miasta do drugiego oglądaliśmy filmy o Włoszech. Pełen wdzięku „Rzymskie wakacje” z Audrey Hepburn, spektakularny „Włoski napad” z pozdrowieniami z Wenecji, słoneczne ujęcia „Pod toskańskim słońcem”, które stały się najbardziej ukochanymi i symbolicznymi obrazami Włoch. Wieczorami w małym pokoju (och, ten piccolo!) Włączyłem włoski kanał Rai i słuchałem, słuchałem, słuchałem ...
Jednak od razu zacząłem uczyć się włoskiego. Odbyło się kilka ważnych i fatalnych spotkań, które zamieniły się w złote klucze do drzwi świata zwanych „językiem włoskim”. Dzielę się z wami tymi „spotkaniami”. Z całego serca.
Młody człowiek o ciekawej nazwie Żiwko wita gości hotelowych szerokim, rozbrajającym uśmiechem. Wokół rozlewa się melodyjny włoski dialekt, a on po rosyjsku zaprasza cię do usiąść: „Witaj we Włoszech! Kawa?” A po kilku minutach na małym stoliku pojawia się parująca, pachnąca filiżanka espresso. Mój włoski poranek rozpoczął się w hotelu Playa, który znajduje się przy promenadzie Viserbella, 10 minut jazdy od Rimini. Lipiec okazał się bardzo gorący tego roku, nawet w godzinach porannych sami Włosi ukrywają się pod markizami, miniaturowymi parasolami i za stojakami barowymi. „Tak jak w moim domu” - przyznaje Żiwko i od tego zaczyna się nasza znajomość.
W hotelu Playa, który jest prowadzony głównie przez Włochów i tylko kilka pokoi jest zwykle zajętych przez odwiedzających cudzoziemców, wszyscy mówią w swoim ojczystym języku. Angielski nie pomaga w komunikacji, w języku włoskim w tym czasie mogłem powiedzieć tylko 2 słowa - Ciao i Grazie. Dlatego to Zhivko stał się dla mnie osobistym tłumaczem. Byłem sam w rosyjskim hotelu.
Później spotkaliśmy go w hotelowej restauracji. Na osobnym stole dołączonym do mnie przez całą resztę menu było menu. Oczywiście wszystko jest po włosku. Pod każdą nazwą naczynia za pomocą prostego ołówka Żiwko napisał tłumaczenie. Niech to będzie błędne, ale wciąż taka uwaga jest droga.
Pamiętam, jak kiedyś naprawdę chciałem mleka. Mimo to kawa rano, po południu i wieczorem jest dla mnie niezwykła. „Mleko to latte” - wyjaśnił Żiwko i znów się uśmiechnął.
Gorąco przypominam sobie te dni, ponieważ każdy z nas może znaleźć się w sytuacji, w której osoba, która umie mówić w ojczystym języku, jest po prostu potrzebna w pobliżu. Już to mam Chociaż teraz możemy już mówić po włosku. Jeśli kiedykolwiek znajdziesz się w rejonie Viserbella, wyślij pozdrowienia Żiwko z Moskwy.
I jeszcze jedna włoska inspiracja
Nie pamiętam dokładnie, w którym sezonie telewizyjnym, na Pierwszym Kanale, zaczął być pokazywany program „Epoka lodowcowa”, w którym pary profesjonalistów i amatorów jeździli na łyżwach na lodzie. Wśród nich była moja ukochana para. Wykonali jeden z numerów programu do niesamowitej i prawdopodobnie najbardziej znanej piosenki Adriano Celentano (Adriano Celentano) „Confessa”. Sam pokój pod reflektorami był fascynujący, ale nawet ten niesamowity głos z ochrypłym głosem jeszcze bardziej mnie urzekł. Zgadnij, co chciałem zrobić? Po pierwsze, aby zrozumieć, co jest śpiewane w tej piosence. Po drugie zaśpiewaj się. Ale do tego trzeba było znać włoski.
A potem pewnego dnia, w jeden z ciepłych letnich wieczorów, zdecydowałem. Ok, nauczę się angielskiego! Ponieważ jest to konieczne. I nauczę się włoskiego. Ponieważ chcę. Ta różnica między „koniecznością” a „chęcią” odegrała dla mnie bardzo ważną rolę. Znam drugi język lepiej niż pierwszy.
Nie zmuszajcie się, przyjaciele! Niech nauka nowego języka przynosi satysfakcję i radość z tego, co zostało uzyskane. I, co najważniejsze, ucz się dla siebie, a nie dla innych. W końcu, jak miło słyszeć w małych, ale udanych próbach wymówienia frazy w języku włoskim, słów „Brava!”