Kilka dni temu, w stolicy Włoch, zmarł słynny zbójca rzymskiej fontanny di Trevi, który bezkarnie ukradł drobiazg z miejscowego zabytku przez ponad trzydzieści lat. Roberto Chercheletta, nazywany D'Artagnan ze względu na wysokie buty, w których „poszedł do pracy”, zmarł w wieku 62 lat, z których większość poświęcił swojej ulubionej rozrywce - wydobywając monety wrzucane przez turystów do jednej z najsłynniejszych fontann na świecie.
Według włoskich mediów, Chercheletta rozpoczęła swoją „karierę” w 1988 roku i od tego czasu stała się bardzo znana. Niemal codziennie przez 34 lata w nocy do fontanny dochodziło zamieszanie publiczne z wielkim magnesem przyciągającym monety pozostawione przez licznych turystów, którzy mieli nadzieję powrócić do stolicy Włoch. Cała ta „procedura” zajęła Chercelettowi tylko piętnaście minut, czasem przynosząc mu rekordową sumę pieniędzy: czasami kochanek napadu zabrał ze sobą ponad tysiąc euro.
Jeśli chodzi o romantycznych turystów, którzy obsypują srebro lokalną atrakcją, nawet nie zastanawiają się, dokąd idą ich pieniądze. Uważano, że ich monety Trevi były wydawane wyłącznie na cele charytatywne, ponieważ później stało się jasne, że pieniądze z fontanny na bezinteresowne potrzeby były wycofywane raz w tygodniu, podczas gdy Chercheletta odwiedzała pieniądze znacznie częściej.
Co zaskakujące, przez dziesięciolecia lokalne władze nie zdawały sobie sprawy, że ktoś korzysta z „opłacalnego miejsca”. Biedni zostali „przekazani” władzom przez dziennikarzy, którzy doprawili całą historię pewnymi szczegółami, co wywołało skandal.
W 2002 roku miejscowy D'Artagnan został aresztowany za rażące okrucieństwa, ale proces osoby niepełnosprawnej, która prawdopodobnie wydobyła fortunę z fontanny, zakończyła się jego uniewinnieniem. Jury uznało jednak, że Chercheletta miała zapłacić około 500 euro, ale lokalna celebrytka po prostu zignorowała decyzję władz.
Podczas procesu złodziej twierdził, że przekazał potrzebującym pieniądze uzyskane od Trevi. Stwierdził również, że gdyby nie on, ktoś inny niósłby monety z fontanny bez żadnych wahań sumienia.
D'Artagnan miał trudne relacje z władzami miasta w późnych latach 90., kiedy w Rzymie uchwalono prawo zabraniające czołgania się do fontann. Oburzony złodziej nalegał, aby ratusz, który uchwalił prawo, płacił miesięczny zasiłek, który byłby równy kwocie jego miesięcznego „połowu”.
Gdy jego żądanie nie zostało zaspokojone, Chercheletta przekonała władze miasta, aby wyznaczyły go jako głównego „ekstraktora monet” w mieście lub zmusiły go do pracy w tych bardzo charytatywnych organizacjach, które z powodzeniem obrabował przez kilka dziesięcioleci.
Do swojej śmierci Chercheletta ogłosił i zdecydowanie zignorował rządowy zakaz wchodzenia do fontann miejskich. Sześć miesięcy temu wrócił na miejsce zbrodni, aby wyrazić swój protest.