Dość długi i pełny artykuł, że włoskie zamieszanie jest zaraźliwe. Jednak potroił się, opłaca się szczerością i dobrą wolą
Wczoraj napisałem artykuł o wrażeniach różnych ludzi na temat Włoch: co zachwyca, robi wrażenie i zaskakuje turystów w tym niesamowitym kraju. Wydaje się, że niektóre rzeczy mogą się naprawdę wydarzyć tylko tu i nigdzie indziej. Teraz chcę podzielić się z czytelnikami moją własną historią o tym, jak przytrafił mi się mały włoski cud.
Tło
W styczniu tego roku moja matka i ja pojechaliśmy do Włoch. Wreszcie udało mi się pokazać jej ten piękny kraj, który na zawsze podbił moje serce! Niech nasza podróż będzie krótka, ale bardzo intensywna. My sami opracowaliśmy trasę, zarezerwowaliśmy hotele i bilety kolejowe - dlatego czuliśmy się całkiem swobodnie na obrazie doświadczonych turystów. Przybywając na lotnisko w Bergamo, w ciągu tygodnia udało nam się zobaczyć Mediolan, Florencję i Wenecję: odwiedziliśmy główne zabytki, cieszyliśmy się lokalną kuchnią i winami i oczywiście, jak każda dziewczyna we Włoszech, „trochę spieszyliśmy się” (właśnie weszli w zimową wyprzedaż - nie było grzechu skorzystaj z).
I tak, jak mówią „zmęczeni, ale szczęśliwi”, wracamy z powrotem na Białoruś. Dokładniej, wciąż podróżujemy pociągiem z Wenecji do Bergamo. Torby - dużo (w końcu zakupy, tak pamiątki) i lot z transferem. Ale nie jesteśmy słabymi dziewczynkami, więc bezpiecznie przewozimy wszystkie nasze towary z jednego pociągu do drugiego na niezbędnej stacji, ruszamy ... iw rozmowie z przerażeniem rozumiemy, że PLECAK ZAPOMNIAŁY !!! Nie będę wdawał się w szczegóły na temat tego, co tam się znajdowało, mogę tylko powiedzieć, że były dla nas drogie cenne przedmioty osobiste, w tym zupełnie nowe kolczyki matki od Swarovskiego. Na szczęście paszporty leżą osobno w walizce.
Cud numer 1
I tu zaczynają się włoskie cuda ... Pierwszym i prawdopodobnie najważniejszym cudem, bez którego dalsza historia by się nie wydarzyła, było to, że kontroler w naszym pociągu, na moją prośbę, zdołał dotrzeć do głowy pociągu, z którego wyjechaliśmy czterdzieści minut temu. Wyobraź sobie, że znalazł plecak w pobliżu naszych miejsc i zgodził się zostawić go na stacji końcowej, czyli w Turynie! Nie było granic dla mojej radości i zaskoczenia: jestem bardziej niż pewny, że w moim kraju w podobnej sytuacji mogłem już pożegnać się z moją własnością osobistą, żaden kontroler nigdy nie przyszedłby do głowy innego pociągu.
Ale idziemy dalej. Jeden cud już się wydarzył, teraz nie chcę podwójnie zgubić plecaka. W końcu wiemy, że jest na komisariacie policji na stacji w Turynie. Ale przybywamy do Bergamo późnym wieczorem, a samolot jest z nami już następnego dnia. Niestety, opcja szybkiego zjechania do Turynu iz powrotem znika: droga zajmuje tylko kilka godzin ze zmianą w Mediolanie, a biorąc pod uwagę, że nigdy tam nie byłem, prawdopodobieństwo spóźnienia się na samolot znacznie wzrasta. Co robić
Cud numer 2
W desperacji nazywam mojego jedynego znajomego, na stałe mieszkającego we Włoszech, twórcę strony internetowej Włochy dla mnie, Artura Jakuciewicza, chociaż nigdy w życiu z nim nie rozmawiałem, ale tylko przez Internet. Ale on mieszka w Rzymie i dlatego oczywiście nie może odebrać mojego plecaka z Turynu. Ale Arthur wymyślił inną rzecz, za którą wielu mu dziękuje: wydaliśmy okrzyk w grupie na Facebooku.
Chcę powiedzieć, że ludzie zareagowali natychmiast. Niewiele, ale nadal. Oferowane kontakty swoich włoskich przyjaciół i inne opcje. W rezultacie już na Białorusi zgodziłem się z rezydentem Mińska Aleksandrem, który obiecał, że jego włoski kolega Stefano odbierze mój plecak i tam zdecydujemy, jak go przetransportować na Białoruś - i to jest drugi cud w tej historii.
Cud numer 3
Warto wspomnieć o wydarzeniach, które miały miejsce następnego dnia po „zdarzeniu śmiertelnym”. Wczesnym rankiem pobiegłem na dworzec kolejowy w Bergamo, aby dowiedzieć się dokładnie o losach mojej nieruchomości. Ponieważ w Internecie nie mogłem znaleźć numeru telefonu stacji informacyjnej w Turynie. Wydawało mi się logiczne, że pracownicy jednego działu powinni mieć ze sobą stałe relacje. Ale było! Okazuje się, że włoski system kolejowy jest podzielony na kilka niepowiązanych ze sobą linii: czerwoną, srebrną i białą (Frecciarossa, Frecciargento, Frecciabianco). Dlatego nie mogli mi pomóc w ogólnej kasie, ponieważ Turyn nie znajduje się na tej samej linii co Bergamo (bardziej zaskakujące jest nocne „osiągnięcie” kontrolera w pociągu). Ale jakiś lokalny pracownik przyszedł na moje stanowisko i wysłał mnie do budynku administracji.
Stało się tam śmieszne. Pukam do drzwi budynku, otwiera je typowy dobroduszny Włoch w średnim wieku, uważnie słucha mojej prośby i przygląda się z namysłem ... Potem inny Włoch tego samego typu zbliża się do niego z końca korytarza, pierwszy mówi mu o istocie problemu - teraz dwie osoby myślą. Wkrótce nadszedł trzeci - historia się powtarza.
Już zdecydowałem, że warto pożegnać się z plecakiem, bo nie mogę nawet przedostać się do Turynu, ale tutaj jeden z Włochów wstaje i ucieka do innego budynku. Pięć minut później przychodzi z kartką z numerem telefonu. Dotarliśmy więc na posterunek policji, którego potrzebowałem: opisałem plecak przez telefon, udowodniłem, że jest mój, i zgodziłem się, że w ciągu tygodnia ktoś odbierze go od moich przyjaciół. Trzech Włochów aktywnie pomogło mi komunikować się z policją (mówię dobrze po włosku, ale ich wsparcie nie było zbyteczne). I to jest kolejny odcinek, który wydawał mi się, jeśli nie cudem, to coś w tym rodzaju: musisz przyznać, że ludzie są daleki od gotowości do oderwania się od pracy w celu rozwiązania problemu, który jest dla nich zasadniczo niepotrzebny (w państwowych instytucjach naszego kraju - to na pewno).
Dlaczego to wszystko ...
Dzisiaj w końcu zabrałem plecak. Dziewczyna Natalya przywiozła go do Mińska, którego też nigdy wcześniej nie znałem. Trzy miesiące później, ale rzeczy mojej i mojej matki wróciły do nas, co oczywiście nas cieszy. Ale jeszcze bardziej zachęcająca jest świadomość, że na świecie wciąż są ludzie zdolni do bezinteresownej pomocy. Jestem niezmiernie wdzięczny Aleksandrowi, Stefano, Arturowi, Natalii, anonimowym kontrolerowi i pracownikom stacji, którzy pozostali anonimowi - za ich pomoc, za zdolność do empatii, za to, że część czasu spędzili na rozwiązywaniu problemów innych ludzi. Stefano celowo pojechał z Bergamo do Turynu, jak się później dowiedziałem!
W tym artykule chcę podziękować. I głęboko wierzę, że taka historia mogłaby się wydarzyć tylko we Włoszech i zakochanych w niej ludzi.